sobota, 12 marca 2011

Sala samobójców

Przed kilkoma dniami wybrałam się z P. do kina na Salę samobójców. Szczerze powiedziawszy po tym, jak chwalili go ludzie ode mnie z roku i po tych wszystkich reklamach w telewizji, myślałam, że w końcu mnie coś w polskiej kinematografii zaskoczy. No i zaskoczyło, ale chyba nie tak jak powinno...


Ale od początku. Historia zaczyna się od tego, że ukazuje losy młodego chłopaka - Dominika - który to pochodzi z bardzo bogatej rodziny. Jak wiadomo tam gdzie jest dużo kasy, dziecko i kariera rodziców, tam nie ma zrozumienia (standardowy, moralizatorski motyw). Dominik ma bardzo bogate towarzystwo (oczywiście bardzo zakłamane) i nagle po jednym pocałunku ze swoim przyjacielem Alexem (zostało sfilmowane i wrzucone do neta), okazuje się, że jest gejem. Wyznaje to swoim rodzicom, jednak oni nie przyjmują tego do wiadomości (osobiście dziwi mnie to, bo jak było widać jego rodzice mieli bardzo liberalne podejście do różnych spraw). Dominiki zamyka się w swoim pokoju i nawiązuje kontakt z Sylwią, która chce popełnić samobójstwo i należy do tzw. sali samobójców. I w tym momencie pojawiają się te nieszczęsne animacje, które według mnie miały być fajne i miały pokazywać..no właśnie w sumie nie wiem, co miały pokazywać, ale myślę, że ten ich wirtualny świat, w którym byli zupełnie innymi ludźmi, walczyli wspólnie ze swoimi problemami. Tak więc pewnie, jak się domyślacie zakończenie było dość dramatyczne, ale nie będę tutaj rozpisywać się nad tym, bo w końcu lepiej samemu obejrzeć.


A co do filmu  to tak: więcej rzeczy mi się nie podobało niż podobało, ale może zacznę od tego, co przypadło mi do gustu. Na pewno na plus:
  • Gra aktorska Krzysztofa Pieczyńskiego i Agaty Kuleszy (rodzice Dominika) - bardzo dobra robota.
  • W końcu pojawiło się coś nowego w polskim kinie po głupkowatych komediach i filmach, które ciężko jest określić jednym słowem, ale są przepełnione patosem (dlatego też nie podejmuję się ich szczegółowego objaśnienia).
  • Na pewno w niektórych momentach był wzruszający, ale na szczęście nie było to zrobione na siłę.

No i chyba to byłoby na tyle, zaś na minus:
  • Fatalny główny bohater, zarówno jako Dominik, czyli chłopczyk-emo, który nie radzi sobie z własnym życiem (bardziej przekonywujące byłoby jak by nie miał tej okropnej farbowanej grzywy i wymalowanych oczu) i jako aktor (Jakub Gierszał).
  • Dialogi w animacji były po prostu głupie i proste.
  • Animacja była umieszczona na siłę, ponieważ ktoś miał pomysł na to (całkiem niegłupi), a wyszło jak zwykle...
  • Irytująca postać Sylwii, która ględziła ciągle, że chce popełnić samobójstwo, a niestety tylko na ględzeniu się skończyło.
Generalnie film mnie nie urzekł, drugi raz bym nie obejrzała, ale można zobaczyć. W końcu te wszystkie opinie, zachwyconych tym filmem, widzów muszą coś znaczyć. Dziwi mnie tylko ta wysoka nota na Filmwebie (7,8).

2 komentarze:

  1. sprawdziłem :) broniłbym pomysłu z animacją + nie życzyłbym Sylwii śmierci :)

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. co do śmierci Sylwii to nie życzyłam jej, ale oprócz tego, że to ona jak dla mnie stoi za śmiercią Dominika (przez rozmowy z nią doprowadził się do takiego stanu), to jej rola była po prostu przegadana :)

    OdpowiedzUsuń