środa, 23 marca 2011

Karta na plus, restauracja (raczej) na minus

W ostatnim czasie jedyne, co oglądam to Magia kłamstwa, a konkretniej drugi sezon, który baaaaardzo polecam :) Jednak dzisiaj będzie o czymś innym...
O ile się nie mylę to nie wspominałam o tym, że jestem szczęśliwą posiadaczką tzw. Karty na Plus. Co do szczegółów to możecie sobie poczytać na ich stronie. Co ciekawe większość restauracji, knajpek, pubów oferuje świetną promocje, bowiem kupując jeden produkt, drugi o tej samej, bądź niższej cenie dostaje się za 1zł. Oczywiście najbardziej odczuwalne jest to w przypadku restauracji, kiedy taka prawda za drugie danie płaci się prawie, że nic. Niektóre lokale oferują rabat, ale jeśli jesteście zainteresowani wejdźcie na ich stronę i dowiedźcie się szczegółów. Oczywiście karta obejmuję obszar Krakowa i okolic, można z niej korzystać przez rok czasu.

No i właśnie a propos tego byłam sobie z P. w jednej restauracji, a konkretniej mówiąc w  Trattoria Mamma Mia. Jak pewnie się domyślacie serwowane są tam dania kuchni włoskiej, czyli mojej ulubionej, a z racji tego, że ulubionej to też są nieco większe moje wymagania. No i właśnie tu zaczął się problem...
Jako, że uwielbiam wszelkie makarony postawiłam na danie Canelloni con Ricotta e Spinaci. Jak zapewne dobrze domyślacie się było to nic innego jak makaron - rurki, w środku wypełnione zmieszanym szpinakiem z serem ricotta. Całość polana była sosem beszamelowo-pomidorowym i zapiekana serem. Zapomniałam dodać, że podobnie jak uwielbiam makarony, tak samo przepadam za szpinakiem, a każdy kto lubi szpinak dobrze wie, że aby był smaczny musi być wyśmienicie doprawiony przyprawami, tudzież czosnkiem. Wyszło tak, że szpinak przypominał swoim wyglądem pastę do zębów i był nijaki, czyli ani niedobry ani dobry :) Makaron mógłby być nieco bardziej al dente, bowiem rozpadał się, co w przypadku rurek nadziewanych było nieco denerwujące. No i do tego ten sos, który zabijał cały smak szpinaku. Był dobry, ale było go po pierwsze za dużo, po drugie był za bardzo pomidorowy. Więc generalnie szału nie było, ale może komuś by  bardziej smakowało. Zaś co do pizzy mojego P., to wziął Valentino, z boczkiem, pieczarkami, cebulą. Prezentowała się nie za dobrze, ciasto było za cienkie (ba! nawet bardzo cienkie), przez co nie utrzymywała zawartości i jak dla mnie za mało chrupiące. Ogólnie nie smakowała źle, chociaż za dużo było boczku, a pieczarki nie były przysmażone, co wydaję mi się byłoby lepsze. Ale wino było niczego sobie! :)

Co do samej restauracji to znajduję się na ulicy Karmelickiej, niedaleko Teatru Bagatela, czyli tuż obok rynku krakowskiego. Jakoś szczególnie klimatyczna nie jest, na randkę się nie nadaje, raczej na zwykły obiad lub spotkanie ze znajomymi, chociażby przez to, że część stolików jest tuż obok siebie, także można zobaczyć, co tam ciekawego ma na talerzu sąsiad :) Na plus na pewno można zaliczyć to, że nie czeka się długo na realizację zamówienia, ceny nie są wygórowane i jest duży wybór potraw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz