piątek, 25 lutego 2011

Jak zostać królem?


Na dobry początek, ostatni hit – Jak zostać królem.

Kto oglądał ten film, ten zapewne zgodzi się ze mną (przynajmniej w niektórych aspektach), że jest on rewelacyjny. Może wynikać to po części z tego, iż jestem fanką filmów, w których możemy znaleźć, choć trochę prawdziwej historii, a dodatkowo w postacie głównych bohaterów wcielili się jedni z moich ulubieńców, czyli Colin Firth i Helena Bonham Carter. Oczywiście nad ich grą aktorska mogłabym się rozpływać, ale nie chcę zanudzić i siebie i Was. Dlatego w przypadku naprawdę dobrych aktorów, odnoszę wrażenie, że oni nie grają, ale oni tacy są, do tego stopnia, że wychodząc z kina tęsknie za tymi postaciami.
Czy też macie takie odczucie? :)


Wracając do filmu - jest to droga do władzy księcia Alberta. Tuż po śmierci jego ojca ,  władza przeszła w ręce jednego z synów, który zasiadając na tronie przyjął imię Edward VIII. W wyniku romansu z rozwódką- Wallis Simpson, planów małżeńskich względem niej oraz niezadowolenia ze strony rodziny królewskiej, Edward VIII zmuszony był do abdykacji. W tym momencie stało się jasne, iż na tronie zasiądzie książę Albert, jako Jerzy VI (Colin Firth). Dla tego człowieka było to podwójnie ciężkie zadanie, gdyż musiał nie tylko z dnia na dzień z księcia stać się królem, niekoniecznie ciesząc się taką sympatią jak jego brat, ale również stoczyć walkę z samym sobą, a dokładniej z jąkaniem i paraliżującym strachem przed wystąpieniami publicznymi. Jego wsparciem była dla niego żona, królowa Elżbieta (Helena Bonham Carter), która w filmie wyglądała po prostu olśniewająco (pozytywna odmiana po filmach Tima Burtona, gdzie zazwyczaj grała rolę mało urodziwych kobiet). To ona w końcu, zaprowadziła go do Lionela Logue, który często imając się niekonwencjonalnych sposobów, starał się pomóc królowi z jego problemem. Aby nie zdradzać reszty fabuły, mogę dodać tylko tyle, iż Jerzy VIII zyskał nie tylko wybitnego specjalistę, ale także kogoś więcej.


Zachęcam do obejrzenia tego filmu, szczególnie teraz, kiedy jeszcze można zobaczyć go kinie. Wydaję mi się on ciekawy, gdyż przedstawia z zupełnie innej perspektywy życie rodziny królewskiej. Na co dzień hermetyczne środowisko zostaje w tej produkcji, zupełnie obnażone. Widzimy ludzi, którzy mają zwyczajne problemy, ale które w tamtych okolicznościach i niekoniecznie u zwykłych ludzi, urastają do naprawdę dużych kłopotów. Oprócz momentów smutnych, jest dużo scen bardzo zabawnych, a także tych trzymających w napięciu (moja mama po jednej ze scen, będąc w kinie, chciała sama bić brawo głównemu bohaterowi). Uważam, że ten film naprawdę zasługuję na Oscara, nie wiem czy koniecznie w 12 kategoriach, do których jest nominowany, ale na pewno należy się ta nagroda Colinowi Firth’owi.

A co Wy uważacie na temat tego filmu? Czy według Was nominacje Akademii Filmowej do Oscara nie są na wyrost?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz