niedziela, 18 marca 2012

Powroty, powroty...

No tak nie było mnie tutaj dość długo, myślę, że w głównej mierze było spowodowane utratą chęci prowadzenia bloga, jednak z racji tego, iż łatwo się nie poddaje, na dzień dzisiejszy zaplanowałam swój wielki powrót. Pewnie przez dłuższy czas będę pisała o tym, co ostatnimi czasy zrobiło na mnie duże wrażenie, no i też właśnie od tego zaczynam!:)
Jestem miłośniczką filmów i przez prawie rok obejrzałam ich naprawdę ogromną ilość. Jest jednak parę filmów, które na pewno obejrzę chętnie raz jeszcze. Są to:
  • "O północy w Paryżu" - rewelacyjny pomysł na film. Woody Allen już od jakiegoś czasu zaskakuję mnie bardzo pozytywnie, jak do jego starszych filmów nie zdołałam się przekonać (pewnie dlatego, że oglądałam je dawno temu), tak od "Wszystko gra" jego filmy pochłaniają mnie w każdym calu. Przemawia do mnie ich klimat, postacie i...to coś, czego nie da się określić. Razem z głównym bohaterem - Gilem - możemy przenieść się do lat 20., gdzie z bliska obserwujemy życie towarzyskie śmietanki artystycznej ówczesnego Paryża, na czele z Ernestem Hemingwayem i małżeństwem Fitzgeraldów. Oczywiście moja bardzo subiektywna ocena tego filmu jest spowodowana moją miłością do Paryża i uwielbiam wszystko to, co jest z nim związane. Dodam jeszcze, że film mnie zaskoczył i czekam na kolejne dzieło mistrza.
  •  "Musimy sobie pomagać" - film Jana Hrebejka miał co prawda premierę w 2002 roku w Polsce, jednak dopiero niedawno miałam okazję się z nim zetknąć. Bardzo ciekawe i dość zaskakujące ukazanie sytuacji Żydów podczas II wojny światowej. Obraz ten jest naprawdę świetnym przykładem tego, że można stworzyć film, poruszający dramatyczny temat, ale który momentami jest zabawny, nie jest przepełniony patosem (czego nasi twórcy jakoś nie potrafią się wyzbyć), a poza tym jest dobrą lekcją tego, że niezależnie od tego, co się dzieję "musimy sobie pomagać".  
Muszę również nawiązać do wydarzeń sprzed prawie miesiąca, czyli wielkiej oscarowej fety. Od razu muszę uprzedzić, że nie udało mi się obejrzeć większości z nominowanych filmów. Bardzo podobała mi się "Żelazna dama", jednak sama nie wiem do końca czy to zasługa filmu, czy też znakomitej roli Meryl Streep. Nie wyobrażam sobie, żeby tę rolę miał zagrać ktoś inny, a sam film myślę jest godny polecenia. Udało mi się również obejrzeć "Dziewczynę z tatuażem" - sam film był na pewno interesujący, zresztą kryminały to jest to co naprawdę lubię. Akcja filmu trzyma w napięciu, jednak nie za bardzo rozumiem jego fenomen (może dlatego, że nie czytałam książki?), chociaż chętnie obejrzę go raz jeszcze... ale może za jakiś czas.

Na dzisiaj to koniec, a w następnych postach możecie spodziewać się ostatniej kulinarnej uczty, a także tego, gdzie warto się wybrać, będąc w Warszawie, aby chociaż na chwilę raz jeszcze poczuć się dzieckiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz