niedziela, 3 kwietnia 2011

Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł.

Wczoraj, w końcu udało mi się wybrać do kina na Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł. I to nie byle jakiego kina, otóż do kina studyjnego Agrafka w Krakowie. I jest świetna opcja, ponieważ kiedy para zepnie się agrafką za dwa bilety płaci się 19 złoty, czyli o parę złoty mniej, niż za dwa bilety ulgowe. Polecam!


Ale wracając do filmu to jest to wierna ekranizacja tego, co działo się na Wybrzeżu w roku 1970, kiedy manifestanci wyszli na ulicę, aby zastrajkować przeciwko podwyżkom cen żywności, tuż przed świętami Bożego Narodzenia i zostali w sposób bardzo brutalny spacyfikowani. Film zaczyna się jednak rok wcześniej, kiedy zostają pokazane losy rodziny Drywa i jak się pewnie domyślacie głowa rodziny, czyli Brunon pracuje w stoczni. Nie będę tutaj opisywać historii, bo nie w tym sens, chodzi o wrażenia.


Generalnie już dawno nie widziałam tak dobrego polskiego filmu, co prawda szłam z przeświadczeniem, że jeśli był tak rozreklamowany to pewnie okaże się kolejną klapą (coś a'la Sala samobójców), ale właśnie nie! Pozytywnie się zaskoczyłam, film jest mocny, poruszający, ale nie chodzi w nim o użalanie się, wylewanie morza łez, przeklinanie wroga. Jest właśnie taki nie na siłę, ale jest naprawdę dobry. Bardzo mi się podobała postać Brunona (Michał Kowalski) i Stefani (Marta Honzatko), a także rewelacyjnego Piotra Fronczewskiego, który w filmie wcielił się w postać Zenona Kliszko. Na pewno fajne było ukazanie sytuacji od wielu stron: strajkujących, rodziny Brunona, partii i strony zwykłego mieszkańca Wybrzeża. 
Scenami, które na długo zapadną mi w pamięć jest zdecydowanie przemarsz przez ulicę manifestantów, którzy nieśli ciało zabitego i pogrzeb, kto oglądał ten wie, o czym piszę, a kto nie oglądał to nie będę zdradzać szczegółów. A wracając jeszcze do postaci zabitego, niesionego ulicami Gdyni, to jest to właśnie Janek Wiśniewski, który tak naprawdę nazywał się Zbyszek Godlewski. Jest on właśnie bohaterem Ballady o Janku Wiśniewskim (bardzo podobała mi się wersja Kazika), jednak autor tekstu - Krzysztof Dowgiałło - pisząc go nie wiedział ,jak ma na imię ten młody chłopak i nazwał go właśnie tym imieniem i nazwiskiem. 
Bardzo serdecznie polecam ten film! :)

1 komentarz:

  1. Teraz w kinie Agrafka w poniedziałki są seanse po 5 zł :)

    Hmm.. ciekawi mnie ten film i obejrzę jak będzie okazja, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń